Redakcja serwisu socjalizm.org we współpracy z Hiszpańskim Związkiem Studenckim Sindicato de Estudiantes
Ściągnij wersję PDF - drukuj, rozdawaj i promuj nasze strony!
Znajdujemy się w przededniu wybuchu kolejnej wojny w Zatoce Perskiej. George W. Bush oznajmił już wszem i wobec, że „dyplomatyczne okno zostało zamknięte”, a Irak zostanie zaatakowany, niezależnie od tego co w tej chwili zrobi Saddam Husajn. Pytanie nie brzmi teraz czy wybuchnie wojna, lecz kiedy?
Po raz kolejny w imię „wolności” i „demokracji” wielkie mocarstwa imperialne przygotowują masakrę - tym razem Irakijczyków.
Pytanie 1
Czym jest „sojusz przeciwko międzynarodowemu terroryzmowi”
utworzony po 11 września?
Brutalne ataki terrorystyczne z 11 września, które spowodowały zniszczenie Światowego Centrum Handlowego spotkały się - absolutnie słusznie - z powszechną dezaprobatą. Psychopatyczni szaleńcy w stylu Bin Ladena - wyhodowane przez CIA potwory, żywiące się nędzą i wyzyskiem świata arabskiego przez wielkie mocarstwa - wyrwali się nagle spod kontroli Białego Domu, dając swymi atakami idealny pretekst Bushowi do narzucenia światu niepodważalnej dominacji amerykańskiego imperializmu. Realizując te plany, we wrześniu zeszłego roku prezydent Bush ogłosił - nie mający precedensu w historii USA - dokument dotyczący strategii wojskowej tego kraju. Na jego mocy, Stany Zjednoczone rezerwują sobie prawo do prewencyjnego ataku, skierowanego przeciwko innemu państwu, kiedy tylko zostanie to uznane za konieczne. Zaznaczono tam również, iż USA nie pozwoli na osłabienie swej „ogromnej przewagi wojskowej”. Dokument ten zawiera bardzo klarowne przesłanie: Ameryka „zadba” o pokój i bezpieczeństwo na świecie, a kto ma jakieś wątpliwości co do tego może ponieść surowe konsekwencje. Zapisano także, iż amerykańscy wojskowi, rozmieszczeni poza granicami tego kraju, nie będą podlegać jurysdykcji Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.
Walka przeciwko tak zwanej „osi zła”, do której zaliczani są wszyscy - od Saddama Husajna począwszy, a na Fidelu Castro skończywszy, w tym także demokratycznie wybrany prezydent Brazylii Lula da Silva (popierany przez ponad 60 milionów ludzi) - nie oznacza nic więcej jak tylko ograniczenia swobód demokratycznych oraz uchwalanie co i rusz nowych ustaw, skierowanych głównie przeciwko zorganizowanym ruchom społecznego protestu. W ramach tej kampanii, administracja Busha zaprojektowała już nowy Departament Bezpieczeństwa, amerykańskie NKWD, który kosztować będzie około 40 miliardów dolarów rocznie, a zatrudniać 170 000 osób. Zaaprobowana została także ustawa w praktyce odbierająca wszystkie prawa emigrantom, którzy od tej chwili mogą być deportowani z USA za ich przekonania polityczne. FBI będzie mogła podsłuchiwać telefony, nawet bez nakazu sądowego; mieć wgląd w świadectwa szkolne i indeksy młodzieży; inwigilować protestujących przeciwko wojnie. Księgarnie zmuszone są podawać dane osób, które kupują „wywrotowe” książki… Jednocześnie, wyszło na jaw że CIA posiada rozkazy zamordowania podejrzanych „terrorystów”, wybranych według własnego uznania. Ponadto - pośród wielu innych skandali - mogliśmy się dowiedzieć, że rząd, aby przekonać opinię publiczną do swych planów, może tylko i wyłącznie w tym celu w każdej chwili zatrudnić dziennikarzy.
Taka jest właśnie „demokracja”, którą tak bardzo chcą narzucić całemu światu władze amerykańskie!
Pytanie 2
Jak Ameryka tłumaczy potrzebę wojny z Irakiem?
Tym razem wymówką ma być podejrzenie, że reżim Saddama Husajna posiada broń masowej zagłady - włącznie z możliwością wyprodukowania bomby atomowej - oraz jest w stałym kontakcie z Al Queidą. Z tego powodu bezpieczeństwo USA i całego świata ma być rzekomo śmiertelnie zagrożone. Doprawdy szokujące jest to, że wszystkie te bajeczki rozpowszechnia supermocarstwo, którego udział w światowych wydatkach na zbrojenia oraz w globalnej produkcji broni wynoszą odpowiednio 37% i 40%!
Nie dość, że Saddam Husejn pozwolił na powrót oenzetowskich inspektorów i przegląd wszystkich swych instalacji, włącznie ze słynnymi pałacami prezydenckimi. Nie dość, że Hans Blix, szef inspektorów rozbrojeniowych ONZ w Iraku, jak i Międzynarodowa Organizacja Energii Atomowej (MAEA), jednoznacznie potwierdziły, że nie ma dowodów na to, że Irak posiada jakąkolwiek broń masowego rażenia i że nie skłamał on w swych oświadczeniach… Wszystko to dla Pana G. W. Busha nie ma większego znaczenia. W rzeczywistości już w 1998 roku inspektorzy oenzetowscy stwierdzili, że iracki program rozbrojenia wykonany został w 90-95%. Zaiste ciekawe jest zainteresowanie Busha - tego wielkiego obrońcy i gwaranta pokoju światowego - akurat Irakiem, podczas gdy dziwnym trafem nie za bardzo przejmuje się on posiadaniem bomb atomowych przez Pakistan - „przyjacielską” i „sojuszniczą” dyktaturę wojskową, której działania już nieraz popchnęły region na skraj wojny nuklearnej. Doskonale widzimy w tym przypadku dwulicowość i fałszywość argumentów amerykańskich.
Ponadto należy dodać, że różnica militarna między USA a Irakiem jest wprost niewyobrażalna - znacznie większa, niż podczas ostatniej wojny w 1991 roku. W wyniku embarga oraz regularnych i ciągłych bombardowań, Irak obrócony został w ruinę. Wystarczy spojrzeć na liczby. Regularna armia iracka liczy obecnie 370 000 żołnierzy, podczas gdy w 1990 liczyła aż 955 000. Liczba okrętów wojennych spadła z 38 w 1990 roku do 6 (El País, 26/12/02). Aby odbudować potencjał militarny do poziomu sprzed 12 lat, Irak musiałby wydać 48 miliardów dolarów na zbrojenia. Jak wielkie zagrożenie może stanowić obecnie Irak?
Pytanie 3
Jakie są prawdziwe przyczyny nowej wojny z Irakiem?
W regionie Zatoki Perskiej znajduje się 65% światowych rezerw ropy naftowej. Przewiduje się, że w pierwszej dekadzie wieku XXI połowa światowej konsumpcji ropy naftowej (w której Ameryka ma 70% udziału) będzie realizowana za pomocą surowca pochodzącego z tego regionu. Irak, ze swymi ponad 70 odkrytymi polami naftowymi i złożami, szacowanymi na 112 500 milionów baryłek, posiada drugie co do wielkości po Arabii Saudyjskiej złoża ropy naftowej na świecie. I nie jest to bynajmniej drobnym szczegółem. Elity rządzące w Ameryce, jak i na całym świecie są bardzo zaniepokojone obecnym kryzysem ekonomicznym. W USA od miesięcy spadają inwestycje w przemyśle, a wszelkie wzrosty są bardzo mizerne. W ciągu ostatniego roku zwolniono dwa miliony pracowników, spada konsumpcja, rośnie liczba sporów pracowniczych, a przepaść między bogatymi i biednymi systematycznie się powiększa (33 mln. Amerykanów żyje obecnie w biedzie). Ponadto po zamachach z 11 września stosunki z Arabią Saudyjską - do tej pory jednym z wierniejszych sojuszników Ameryki - zostały praktycznie zamrożone. W tym kontekście kontrola nad światowymi zasobami ropy naftowej staje się sprawą podstawową - i stąd właśnie tak wielkie zainteresowanie USA tym regionem.
Prawdziwym celem władz Ameryki jest obalenie Saddama Husajna i ustanowienie marionetkowego rządu, który pozwoli USA kontrolować iracką i saudyjską ropę naftową.
Przy okazji, rząd Busha wykorzystuje kampanię poprzedzającą wojnę, aby spróbować odwrócić uwagę Amerykanów od problemów wewnętrznych, których jest sporo: kryzys gospodarczy, skandale finansowe ogarniające także najwyższe szczeble administracji, mobilizacje pracownicze…
Znajdujemy się w przededniu kolejnej wojny o charakterze stricte imperialistycznym - klasycznej wojny grabieżczej, o kontrolę nad nowymi rynkami zbytu i surowcami, w tym wypadku nad ropą naftową. Rząd Busha bez ogródek ogłosił, iż ci którzy nie będą go popierać, nie będą także uczestniczyć w podziale łupów z irackiej wyprawy. Opozycja iracka (finansowana i sterowana przez Stany Zjednoczone i nie mająca żadnego poparcia w kraju) już przyobiecała, że firmom amerykańskim przypadnie największą część tego tortu. Takie są właśnie prawdziwe interesy Ameryki. Bynajmniej nie chodzi tu o jakieś szczególne zaniepokojenie istnieniem dyktatorskiego reżimu w Iraku lub chęć ustanowienia prawdziwie demokratycznych władz w tym państwie.
W rzeczywistości USA chcą wzmocnić swą władzę polityczną i wojskową, tym bardziej że wzrasta destabilizacja ekonomiczna oraz protesty przeciwko próbom ustanowienia totalnej hegemonii Stanów Zjednoczonych na całym świecie.
Pytanie 4
Dlaczego wybuchła pierwsza wojna w Zatoce?
W sierpniu 1990 roku Irak zaatakował Kuwejt. Zła sytuacja gospodarcza i niepokoje społeczne po ośmiu latach wojny z Iranem były przyczynami podjęcia przez reżim Saddama Husajna okupacji Kuwejtu. Umożliwiło mu to opanowanie 20% światowych zasobów ropy i w ten sposób stawienie czoła wewnętrznemu kryzysowi, który podkopywał jego pozycję. Oczywiście Stany Zjednoczone nie mogły pozwolić, aby ten strategiczny dla ich interesów obszar znajdował się pod kontrolą nieprzyjaznego im kraju.
Współpracownicy USA i innych wielkich mocarstw z „obiektywnej” prasy natychmiast dostarczyli całe tony sensacyjnych „rewelacji”, jeszcze raz demonstrując, komu służą wielkie korporacje międzynarodowe kontrolujące przepływ informacji. Taki właśnie był prawdziwy powód wojny w Zatoce z 1991 roku, a nie - jak to nam nachalnie wciskano - obrona demokracji w Kuwejcie, który był i dalej jest krwawą, na wpół feudalną dyktaturą.
Z Iraku nie pozostał przysłowiowy kamień na kamieniu - 85% całej mocy energetycznej zostało kompletnie zniszczone, tak jak i duża część przemysłu naftowego. Międzynarodowe źródła szacują, że więcej niż 200 000 Irakijczyków poniosło śmierć w czasie tej masakry.
A jednak, po zakończeniu wojny, USA nie odważyły się skończyć z reżimem Saddama Husajna. Stało się tak między innymi z obawy przed rozpadem Iraku, wskutek targających nim konfliktów etnicznych i religijnych (Kurdowie, Szyici, Sunnici…), który spowodowałby jeszcze większą destabilizację w regionie; ponadto nie dysponowano wystarczająco lojalnym wobec interesów Ameryki kandydatem na następcę Saddama.
Taktyka zastosowana wtedy przez Busha seniora - i do tej pory stosowana przez kolejne administracje - polegała na zastosowaniu zbrodniczego embarga, otoczonego „demokratyczną aureolą” ONZ. Celem tego embarga było zapobieżenie odbudowy państwa i uniknięcie przekształcenia się Iraku w regionalne mocarstwo, a przy okazji przysłużenie się amerykańskim sojusznikom w regionie. Nie należy zapominać, że Arabia Saudyjska i Kuwejt zyskały bardzo dużo po wprowadzeniu embarga na Irak, który od 1990 roku przestał eksportować trzy miliony baryłek ropy naftowej dziennie - ilość ta była limitem narzuconym mu przed embargiem przez Organizację Państw-Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC). Pulę tę rozdzielono między Kuwejt i przede wszystkim Arabię Saudyjską. Te wydarzenia wpłynęły także na kondycję gospodarki amerykańskiej, ponieważ duża część pieniędzy uzyskanych z eksportu ropy była przeznaczana przez Irak na zakup uzbrojenia od Stanów Zjednoczonych. Jedna trzecia eksportowanej przez Amerykę broni trafia właśnie do krajów tego regionu (Arabia Saudyjska tylko w 1997 roku wydała na zbrojenia 11 z 45 miliardów dolarów uzyskanych z eksportu ropy). W ten sposób, niejako przy okazji, USA utrzymują kontrolę militarną w regionie.
Pytanie 5
Jakie konsekwencje miało 12 lat embarga ekonomicznego?
Konsekwencje tego kryminalnego embarga i ciągłych bombardowań, prowadzonych nieustannie od 1991 roku przez USA i Wielką Brytanię, nie spadły ani na Saddama, ani na otaczającą go koterię. Płacą za to codziennym cierpieniem, ofiarami i skrajną nędzą zwykli Irakijczycy. Oto niektóre rezultaty dwunastu lat sankcji:
Produkt Krajowy Brutto Iraku spadł do poziomu z 1949 roku;
obecnie Irak zajmuje 42 miejsce na liście 77 najbiedniejszych państw świata, podczas gdy przed embargiem znajdował w grupie państw średnio rozwiniętych;
w 1989 roku dochód na głowę mieszkańca wynosił 3 500 dolarów, a we wrześniu 2000 roku spadł do poziomu 252 dolarów;
zamknięto 60% fabryk, a bezrobocie wśród aktywnej populacji wynosi ponad 50%;
przeciętna długość życia spadła z 66 do 57 lat;
ponad połowa ludności żyje poniżej poziomu ubóstwa (mniej niż 9 dolarów miesięcznie na rodzinę);
ponad półtora miliona ludzi zmarło z powodu braku lekarstw oraz baku infrastruktury szpitalnej etc.;
z głodu zmarło około miliona dzieci poniżej pięciu lat, a obecnie cierpi z tego powodu 60% wszystkich dzieci;
na niektórych obszarach Iraku zachorowalność na raka wzrosła o 280% z powodu użycia zubożonego uranu w „humanitarnych” bombach;
tylko 44% ludności ma dostęp do bieżącej wody (w 1990 roku 92%);
opieka medyczna dociera, według danych WHO, tylko do 28% ludności;
od grudnia 1998 roku na Irak spadło 2,5 razy więcej bomb niż w przeciągu poprzednich sześciu lat.
Od 1995 do początku 2001 roku Irak wyeksportował ropę o wartości 35 157 miliardów dolarów, z czego tylko 8 666 miliardów udało się przeznaczyć na zakup produktów humanitarnych. Resztę zablokowały USA i Wielka Brytania pod pretekstem, iż niektóre materiały mogą także zostać wykorzystane w celach wojskowych - jak chociażby grafit z ołówków. Ponadto duża część tych pieniędzy przeznaczona została na reparacje dla mocarstw koalicji za wojnę z 1991 roku.
Pytanie 6
Czy ONZ może zapobiec wybuchowi tej wojny?
Niestety nie, ONZ nigdy nie prowadziło niezależnej od amerykańskich interesów polityki.
Gdy występują jakieś niezgodności, to Stany wykorzystują swoje prawo do weta w Radzie Bezpieczeństwa i korzystają z innych instytucji (takich jak chociażby NATO). Przy okazji doskonale widać imperialną butę i bezczelność, czyli prawdziwą twarz USA, które odtąd rezerwują sobie prawo do podjęcia „prewencyjnych ataków” przeciwko innym państwom kiedy tylko uznają to za stosowne. We wspomnianym wcześniej dokumencie napisano: „Nasze siły są na tyle potężne, by z łatwością móc odwieść potencjalnych przeciwników od gromadzenia potencjału militarnego celem przewyższenia lub dorównania Stanom Zjednoczonym”. Na ironię zakrawa fakt, że wymowa tego dokumentu jest następująca: „narody nie powinny używać prewencji, gdyż będzie to pretekstem do agresji”. Krótko mówiąc, imperializm amerykański dąży do osiągnięcia kontroli nad całym światem.
Po raz kolejny przekonujemy się, że drogą dyplomatyczną nie można skutecznie walczyć przeciwko wojnie - jeśli jest potrzeba, można się przecież obejść i bez dyplomacji, jak to widzimy teraz. Dyplomacja służy tylko i wyłącznie jako zasłona dymna, która ma „legitymizować” atak na Irak i czynić z tego państwa, w oczach światowej opinii publicznej, atakującego, a nie broniącego się.
9 listopada ubiegłego roku Rada Bezpieczeństwa ONZ zatwierdziła jednomyślnie rezolucję nr 1441, która żąda od Iraku przedstawienia na papierze wszystkich swych zasobów militarnych i wpuszczenia inspektorów rozbrojeniowych z ramienia ONZ. Niezastosowanie się przez Saddama Husajna do tej rezolucji otworzy drogę USA i Wielkiej Brytanii do zaatakowania Iraku w dowolnym momencie, choćby nawet inne państwa zasiadające w Radzie Bezpieczeństwa temu oponowały. Jeszcze raz ONZ okazuje się być tylko kukiełką w rękach wielkich mocarstw i międzynarodowej dyplomacji, zasłoną dymną, za którą przygotowuje się wojnę.
Jesteśmy przeciwni tej wojnie, nie ważne czy będzie ona prowadzona wyłącznie przez USA, czy też będzie posiadała poparcie ONZ - organizacji, która już przedtem pozwoliła na bombardowanie Jugosławii, Afganistanu i wreszcie Iraku w 1991 roku (kiedy to - przypomnijmy jeszcze raz - zginęło ponad 200 000 ludzi), i która utrzymuje zbrodnicze embargo nałożone na ten kraj przed dwunastoma laty. Nie zapominajmy, że ten sam ONZ nic nie mówi, gdy Izrael (największe mocarstwo militarne w regionie, finansowane i uzbrajane przez USA) ciągle łamie wszelkie rezolucje Narodów Zjednoczonych. Nic nie mówi się o ludobójczej polityce premiera Ariela Szarona, który urządza holocaust w Palestynie.
Pytanie 7
Czy są fundamentalne różnice między stanowiskiem USA i Europy?
Zasadniczo nie ma żadnych. Wszyscy zgodni są co do potrzeby wszczęcia wojny - nie ma żadnej „pacyfistycznej opozycji” oraz obrońcy praw człowieka pośród wielkich mocarstw. Rzekome różnice między klasami rządzącymi w Europie, a ich kolegami po fachu w Ameryce mają zupełnie inny charakter. Społeczny opór wobec wojny zarówno w Europie i w Ameryce jest bardzo duży, znacznie większy niż przy poprzednich wojnach. Fakt ten spędza sen z oczu elitom w różnych państwach. Dlatego szukają one wymówki, aby zyskać na czasie i w bardziej wydajny sposób sprzedać nam jakąś bajeczkę o potrzebie wojny i tym samym zminimalizować wynikające z tego konsekwencje polityczne. Jeśli ze strony rządów Francji, Rosji, Chin czy Niemiec występują głosy krytyczne wobec wojny, to nie dlatego że pełne są one pacyfistów i obrońców praw człowieka, ale dlatego że chcą one lepiej bronić swoich interesów i nie stracić swych wpływów w rejonie Zatoki Perskiej na rzecz USA.
Państwa takie jak Francja czy Rosja także mają w Iraku swoje interesy. Firmy z tych krajów miały podpisane z reżimem Saddama Husajna kontrakty na wydobycie ropy naftowej, kiedy tylko zniesione zostanie embargo. Jeżeli teraz wybuchnie wojna i jej nie poprą, będą musiały pożegnać się z tymi lukratywnymi biznesami. Z nowym proamerykańskim reżimem tych kontraktów już nie odnowią. Dlatego chcą one wywrzeć jak największą presje, tak by nie straciły za dużo swych wpływów w regionie, kiedy Amerykanie - jak to już oficjalnie ogłoszono - będą kontrolować Irak bezpośrednio poprzez swój reżim wojskowy. Już teraz kłócą się niczym prawdziwe sępy o podział przyszłych łupów zdobytych w Iraku.
Pytanie 8
Co w takim razie zrobić z reżimem Saddama Husajna?
Oczywiście reżim Saddama Husajna jest brutalną dyktaturą, która prześladuje i doprowadza do skrajnej nędzy miliony Irakijczyków. Powinniśmy aktywnie protestować, nie tylko przeciw wojnie, ale i przeciwko tej dyktaturze. Trzeba jednak w tym miejscu przypomnieć, iż w latach osiemdziesiątych podczas wojny z Iranem (w której zginęło ponad milion osób) Saddam był aktywnie wspierany, finansowany i dozbrajany przez te same Stany Zjednoczone. I tak na przykład obecny Sekretarz Obrony USA i jeden z głównych promotorów wojny Donald Rumsfeld w 1983 roku spotkał się ze zbrodniarzem Saddamem, aby udzielić mu możliwie jak największego wsparcia technicznego i wojskowego (w tym także i dostarczyć broni chemicznej).
Nie jest dla nas obojętnym kto doprowadzi do upadku reżim Saddama, w imię jakich interesów i kto zastąpi go. Plany Ameryki są oczywiste: okupacja wojskowa Iraku przez co najmniej półtora roku. Inaczej mówiąc, chcą zastąpić Saddama jakimś generałem z Pentagonu, czyniąc z Iraku protektorat, którego gospodarka, wojsko i polityka będą kontrolowane przez USA. Dla amerykańskich interesów ważne jest tylko to, aby zastąpić „nieprzyjazną” dyktaturę, bardziej „przyjaznym” reżimem kontrolowanym przez Biały Dom - a to, że oba te rozwiązania oznaczają nędze i ucisk większości ludności już za bardzo ich nie interesuje. Ostatnia wojna w Afganistanie pokazuje jasno jaki jest mechanizm. Gdzie jest ta demokracja w Afganistanie, o której tyle gardłowały Stany? Jaka jest różnica między Talibami i aktualnymi władzami Afganistanu? Żadna. Kraj dalej podzielony jest między różnych dowódców wojskowych. Kobiety nadal muszą nosić burkę. Wzrosła tylko jeszcze bardziej nienawiść, bieda i zniszczenia oraz zginęło wiele niewinnych osób.
Pytanie 9
Co w tej sytuacji mogą zrobić Irakijczycy?
Uciskana większość ludności świata arabskiego (lub jakiejkolwiek innej części świata) nie może wierzyć w to, że ich problemy mogą być rozwiązane przez amerykańskie czy oenzetowskie bomby. Dla Irakijczyków nie ma innego wyjścia prócz konsekwentnej i zorganizowanej walki przeciwko narzuconej im dyktaturze, ale także i przeciwko globalnemu systemowi, który ją utrzymuje. Aby uwolnić się od reżimu Saddama czy innych marionetkowych władz narzuconych przez USA, pracownicy i inne uciskane warstwy społeczeństwa irackiego muszą rozpocząć walkę o utworzenie rządu reprezentującego tylko i wyłącznie ich interesy i społeczeństwa, w którym zasoby ekonomiczne i dobra produkcyjne będą spoczywały w ich rękach, i będą wykorzystywane w celu pokrycia potrzeb społecznych większości, a nie zachcianek mniejszości. Słowem - potrzebna jest prawdziwie socjalistyczna transformacja społeczeństwa. Tylko w ten sposób możliwe będzie także przełamanie wrogości między różnymi narodowościami, religiami itp., z których składa się Irak.
Pytanie 10
Kto zapłaci rachunek za tę wojnę?
Każdego dnia wojny z 1991 roku rządy europejskie wydawały równowartość ponad 600 milionów euro. Utrzymanie jednostek armii hiszpańskiej w regionie kosztowało miesięcznie około 2.4 milionów euro. Do tego trzeba jeszcze dodać 500 milionów dolarów na inne wydatki związane z interwencją, według danych ówczesnego rządu Hiszpanii. W 1991 roku UNICEF ogłosił, że mając 2,5 miliarda dolarów można by zredukować o 50% śmiertelność wśród dzieci i włączyć do systemu edukacyjnego 80% wszystkich dzieci Trzeciego Świata.
Już teraz Bush oszacował koszt nowej wojny w Iraku. Będzie on wynosił ponad 200 miliardów dolarów. Do tego należy jeszcze dodać kolejne 15-20 miliardów dolarów rocznie, jeśli USA zdecydują się na okupację wojskową Iraku, co wydaje się bardzo prawdopodobne. Ponadto dochodzą jeszcze konsekwencje gospodarcze całej tej awantury, jak na przykład wzrost ceny ropy naftowej. Już teraz jedna baryłka ropy kosztuje ponad 30 dolarów, a analitycy przewidują, że jej cena może osiągnąć nawet i 60 dolarów. Wielkie koncerny międzynarodowe będą miały swój interes stulecia, a zwykli obywatele i ich rodziny, w każdym państwie, będą musiały zapłacić za to żywą gotówką.
W Polsce budżet Ministerstwa Obrony rośnie spektakularnie. Wystarczy przypomnieć choćby ostatnie posunięcia związane z zakupem samolotów F-16, czy też dostosowaniem polskiej armii do standardów NATO. Nie możemy dopuścić do tego, żeby rząd zamiast finansować szkolnictwo publiczne, stypendia dla uczniów i studentów w potrzebie, służbę zdrowia, pomoc socjalną, zasiłki dla bezrobotnych czy budownictwo tanich mieszkań komunalnych, lekką ręką przepuszczał te pieniądze na wojnę, na której skorzystają tylko i wyłącznie wielkie, międzynarodowe korporacje petrochemiczne!
Pytanie 11
Co my możemy zrobić, żeby nie dopuścić do wojny z Irakiem?
Jako młodzież i pracownicy ze Stanów Zjednoczonych, Europy i oczywiście także z Polski, możemy zrobić bardzo wiele, aby tę wojnę powstrzymać. Sondaże opinii publicznej i olbrzymie masowe demonstracje pokazują, że opozycja wobec wojny rośnie. W listopadzie 2002 roku 41% Amerykanów było przeciwnych interwencji w Iraku, a obecnie liczba ta na pewno jest znacznie wyższa. W Europie odsetek osób sprzeciwiających się wojnie jest jeszcze większy. W Polsce wzrósł on w ostatnim tygodniu do blisko 60%. Szczególnie widoczne jest to w Hiszpanii, gdzie w grudniu ubiegłego roku przeciwnych wojnie było aż 61% ludzi. Taka sytuacja ma także i swoje odbicie w ogromnych demonstracjach, które mają miejsce na całym świecie. A to wszystko jeszcze przed wybuchem wojny! Także i w USA dziesiątki tysięcy ludzi wychodzą na ulicę, aby pokazać swój sprzeciw wobec nowej wojny w imię interesów amerykańskiej klasy rządzącej, sprzecznych z interesami ciężko harujących Amerykanów. 18 i 19 stycznia miały miejsce międzynarodowe dni protestu przeciwko wojnie z Irakiem. W manifestacjach na terenie Stanów Zjednoczonych wzięło udział około 500 000 ludzi. W Europie protestowało jeszcze więcej osób. 15 lutego zaś widzieliśmy historyczne i bezprecedensowe manifestacje przeciwko wojnie. CNN szacuje, że na całym świecie na ulice wyszło około 110 milionów osób. Nawet w Warszawie, która przy tego typu okazjach zwykle nie może poszczycić się masowymi demonstracjami, przeciwko wojnie protestowało około 5 000 ludzi. To wielki krok naprzód. Już teraz zapowiadane są kolejne protesty przed wybuchem wojny oraz wielkie manifestacje, a nawet strajki, w dniu w którym się ona rozpocznie.
W Polsce musimy mobilizować się przeciwko nowej wojnie, ale także i przeciwko rządowi Millera i obłudzie wszystkich partii politycznych, które w kółko bełkoczą o demokracji i obronie wolności obywatelskich, podczas gdy ograniczają prawa do swobodnego wyrażania opinii. Musimy domagać się, aby Polska w żaden sposób nie uczestniczyła w tej wojnie, żeby nie pojechał na nią ani jeden polski żołnierz. Polski nie stać na nową wojnę w imię wielkomocarstwowych ambicji i interesów światowej finansjery. Ani jedna złotówka nie może pójść na ten cel. Doświadczenie uczy bowiem, że pieniądze na wojnę będą pochodziły z i tak już pustych kieszeni pracowników, uczniów i studentów, emerytów oraz inwalidów, a nie z sejfów bogaczy. To my będziemy musieli zapłacić za tę wojnę i ponieść wszelkie jej konsekwencje.
Jedynym sposobem na powstrzymanie wojny jest masowa i międzynarodowa mobilizacja pracowników, uczniów, studentów, bezrobotnych i wszystkich innych upośledzonych w dzisiejszej rzeczywistości grup społecznych.
Prawdziwie pracownicze związki zawodowe i partie lewicowe powinny aktywnie przeciwstawiać się tej wojnie, organizując pracowników, poprzez komitety antywojenne w fabrykach i społecznościach lokalnych, skoordynowane w skali krajowej i mające wypracowany demokratycznie plan mobilizacji, którego częścią będzie strajk generalny przeciwko wojnie.
Wbrew pozorom są to metody skuteczne, dzięki którym naprawdę możemy wpłynąć na rząd. Jak bardzo efektywne są takie działania pokazuje przypadek wojny we Wietnamie, kiedy to militarnie Amerykanie mogli ją zwyciężyć, ale nie pozwoliła im na to opozycja wśród obywateli własnego kraju. Podobnie - choć na mniejszą skalę - stało się w Hiszpanii w 1991 roku. Na skutek masowych mobilizacji promowanych przez Związek Studentów (Sindicato de Estudiantes) dwie główne centrale robotnicze - CCOO i UGT - ogłosiły 2-godzinny strajk generalny przeciwko wojnie. Później ówczesny hiszpański Minister Spraw Zagranicznych Fernández Ordóñez przyznał, że powodem, dla którego Hiszpania nie mogła bardziej aktywnie uczestniczyć w wojnie z 1991 roku była właśnie opozycja pracowników i młodzieży wyrażona poprzez strajki i masowe mobilizacje.
Masakrę w imię interesów imperialistycznych możemy zatrzymać tylko poprzez masowy zorganizowany ruch społeczny na całym świecie.
Pytanie 12
Dlaczego na tę wojnę wybiera się także Miller, Siwiec i
Kwaśniewski?
W jednym szeregu z personifikacją wszelkiej politycznej patologii - prezydentem Stanów Zjednoczonych G. W. Bushem - stanęły i polskie (mieniące się „lewicowymi”) władze. Nędzny serwilizm, tania służalczość i prostackie lizusostwo połączone z „antyterrorystycznym” bełkotem stanowią mieszankę doprawdy obrzydliwą.
Powodów dla których lokalni włodarze postanowili popełznąć w ogonie USA, wspierając zbrodnicze zamiary Busha jest kilka. Polskie władze znajdują się obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Trwa kryzys rządowy, rozpadła się koalicja, SLD traci zaplecze parlamentarne i społeczne. Ostatnie sondaże pokazują ogromny spadek popularności tej partii. Na ulicach zaś od miesięcy już trwają stricte robotnicze mobilizacje. Walczy ożarowska fabryka kabli, walczyli stoczniowcy, strajkiem grozili górnicy, manifestowali bezrobotni, prawdopodobny jest generalny strajk w sektorze kolejowym, niezadowoleni są studenci, którym odebrano ulgi, nauczyciele, którym nie wypłaca się miesiącami pensji, mobilizują się nawet niepełnosprawni, którym trójca SLD-UP-PSL odebrała ostatnie przysługujące im przywileje finansowe. Do tego wszystkiego dochodzą ostatnie rolnicze blokady dróg i strzelająca po oczach policja. Wszystkie te protesty odbywają się w kontekście pogłębiającego się kryzysu gospodarczego. Polska cały czas balansuje na krawędzi upadku. Ani Kołodko, ani Belka, ani żaden inny Balcerowicz nie zrobili i nie zrobią nic, by sytuacja uległa choćby minimalnej poprawie. W obecnych warunkach neoliberalnej furii trzęsącej polską rzeczywistością ekonomiczną nie będą nawet mieli ku temu sposobności! W swej desperacji liczą naiwnie na finansowy zastrzyk, który miałby się dokonać za sprawą „kontaktu stulecia”, czyli zakupu samolotów F-16 oraz związanym z tym tzw. offsetem. Już teraz okazało się to kompletnym nieporozumieniem. Strona amerykańska dopiero teraz okazuje prawdziwą treść swojej offsetowej propozycji inwestycyjnej, a serwilistycznie usposobiony polski rząd nie ma odwagi się wycofać z tego - absolutnie bezmyślnego - interesu. Zamiast budować szkoły i szpitale koteria rządowa kupuje samoloty. Z drugiej zaś strony Miller i jego świta liczą na medialne zabagnienie zbliżającą się wojną i zalanie opinii publicznej propagandową sieczką o rzekomym niebezpieczeństwie i perspektywą działań zbrojnych. Jest to naturalna dla współczesnych elit reakcja na wzrastającą społeczną opozycję wobec jego działań. Niemniej jednak Miller z Kwaśniewskim, Siwcem i Cimoszewiczem, którzy najwięcej gardłują za wspieraniem USA w nadchodzącym akcie barbarzyństwa osiągają efekt odwrotny do zamierzonego. Dobitnie pokazała to demonstracja z 15 lutego, na którą przyszło ponad 5000 osób! Zapowiedziana są kolejne manifestacje i protesty!
Najlepszym dowodem na ewidentną obłudę i hipokryzję polskich władz jest fakt nieustającego pojękiwania o „państwie prawa” w sytuacji gdy popieranie inwazji USA na Irak jest z obecnym prawem NIEZGODNE! Za wspieranie ataku militarnego Kodeks karny RP w rozdziale XVI „Przestępstwa przeciwko pokojowi” przewiduje karę więzienia do lat pięciu. Artykuł 117 zaś traktuje o przestępstwach wojennych. Przypomnijmy, że owo niedopatrzenie wytknęła polskiemu rządowi grupa prawników - wykładowców Uniwersytetu Europejskiego VIADRINA we Frankfurcie.
Inną sprawą jest niczym nie skrępowana głupota polskich funkcjonariuszy państwowych, a także wrodzona odporność na moralność, poszanowanie ludzkiego życia, praw człowieka, zasad elementarnej wolności i demokracji. Polski rząd, bez chwili zastanowienia, lekką ręką postawił krzyżyk na tysiącach istnień ludzkich, które pochłonie nowa neo-imperialna awantura wojenna Stanów Zjednoczonych pod dowództwem wielkiego „obrońcy praw człowieka” i „demokracji” George’a Busha! Kosztem prawdziwej eksterminacji resztki irackiej społeczności, która przetrwała ostatnie dziesięć lat sankcji i permanentnych bombardowań, duet Miller&Kwaśniewski buduje swój międzynarodowy prestiż. Nasze władze chcą pokazać, że są gotowe na popełnianie wszystkich kryminalnych czynów u boku amerykańskiej administracji, licząc naiwnie, że wcześniej czy później USA hojnie wynagrodzą Polskę wspomagając ją gospodarczo. Jest to utopijną mrzonką zdesperowanych politykierów!
Zamiast tych wszystkich cudów, polskiej elicie rządzącej przypomniano gdzie jest jej miejsce w tym systemie. Prezydent Francji Jacques Chirac - komentując polskie poparcie dla USA i Wielkiej Brytanii - stwierdził, iż „lepiej by było gdybyście się nie wychylali i siedzieli cicho”. Fakt ten pokazuje dobitnie, że Polska jest tylko kartą przetargową w ręku jednej bądź drugiej grupy wielkich mocarstw. Tak właśnie wygląda „zjednoczona Europa”, do której nas tak nachalnie namawiają prostackie reklamówki medialne oraz „nowy porządek światowy”, w którym giganci biją się o strefy wpływów, surowce i rynki zbytu.
Nie pozwólmy, by w imię interesów naftowych USA zabijane były głodujące irackie dzieci!
ANI JEDNEJ ZŁOTÓWKI!
ANI JEDNEGO ŻOŁNIERZA!
ANI JEDNEGO NABOJU!
NA WOJNĘ W IRAKU
NIE DLA KOLEJNEJ BARBARZYŃSKIEJ WOJNY USA!
ŻADNEJ KRWI ZA ROPĘ!