Powiedzieć, że w ostatnich miesiącach imperialistom opadły maski, to nie powiedzieć nic. Po tygodniach rzezi w Palestynie przyszedł czas na kolejny okruch soli w oku kapitalizmu – targany głodem i saudyjskimi nalotami Jemen. Ale setki tysięcy zabitych i dziesiątki tysięcy dzieci uśmierconych kontrolowaną przez imperialistów klęską głodu to za mało, gdy w grę wchodzą zyski. Na obecnym etapie krwawego awanturnictwa tych dystyngowanych dżentelmenów w garniturach nie czas na cynizm i moralizatorskie fikołki.
[Source]
Tym razem sprawa jest postawiona jasno – improwizowane pociski na Morzu Czerwonym bezpośrednio zagrażają systemowi światowego kapitalizmu, a więc Jemen zasłużył na solidarną odpowiedź USA, Wielkiej Brytanii, Holandii i innych krajów „cywilizowanego” zachodu. Według logiki kapitalizmu, jeżeli nawet najbardziej wyniszczony, wygłodzony i zdziesiątkowany lud podniesie rękę na interesy kapitału – to taki lud zasługuje na zagładę. Oczywiście teraz atakuje się wyłącznie „cele wojskowe”. Jeżeli jednak ich definicja w kontekście Jemenu będzie taka sama, jak w przypadku Palestyny, to możemy się spodziewać, że na liście podobnych obiektów znajdą się szpitale, infrastruktura, domy – słowem, wszystko.
Nasłuchaliśmy się już w ostatnich tygodniach niekończących się litanii o najświętszym „prawie Izraela do obrony” i oglądaliśmy wątpliwej jakości kabaret oskarżeń o antysemityzm. Teraz przyszedł czas na tłumaczenie otwartej interwencji militarnej kwestiami „bezpieczeństwa” i „prawa narodowego” oraz – oczywiście – zagrożenia ze strony Iranu. Wystarczy poczekać, aż polskie media będą nas ustawiać w jednym szeregu na porannym apelu solidarności z bogatymi mordercami. Co zrobią ci „obiektywni” dziennikarze, gdy klasa robotnicza nie będzie miała ochoty popierać bombardowania głodujących na drugim końcu świata?
A więc – fanatyczni biedacy „destabilizują” Bliski Wschód, a politycy amerykańscy i brytyjscy są „niestety” zmuszeni interweniować w imię zapewnienia „stabilizacji”. Znana śpiewka! Jednego ci „genialni” taktycy i ich europejscy namiestnicy mogą być pewni – takie działania bardzo szybko nauczą klasę pracującą, kto jest kim. A kiedy ta zrozumie, że jako jedyna ma siłę i rzeczywisty interes, by raz na zawsze zatrzymać imperialistyczny pochód ku przepaści, wtedy nawet amerykańskie lotniskowce i brytyjskie bombowce okażą się warte tyle, co bajki o kapitalistycznej dobroczynności.
Poniżej znajdziecie tłumaczenie artykułu autorstwa Bena Curry’ego z 12 stycznia 2024.
Zeszłej nocy amerykańskie i brytyjskie siły zbrojne zrzuciły dziesiątki wyspecjalizowanych bomb na głowy jednego z najbiedniejszych ludów na świecie. Ręce zachodnich imperialistów są splamione krwią mieszkańców Strefy Gazy, ale do tej pory mogli ukrywać się za faktem, że choć owszem, dostarczyli broń, bomby, pieniądze i polityczną przykrywkę dla rzezi, to nie pociągnęli bezpośrednio za spust. Zawsze podkreślali, że rzeź powinna być przeprowadzana z „umiarem”, przy użyciu „proporcjonalnej siły”. Teraz interweniowali bezpośrednio w Jemenie, lekkomyślnie eskalując konflikt w regionie. Mówimy: ręce precz od Jemenu! Precz z imperialistycznymi mordercami!
Musimy przyznać zachodnim imperialistom jedno – tym razem okazali się całkiem otwarci, jeżeli chodzi o powody swojej interwencji.
„Zgodnie z nieodłącznym prawem do indywidualnej i zbiorowej samoobrony”, oświadczyli pompatycznie we wspólnym oświadczeniu po bombardowaniu, „te precyzyjne ataki miały na celu zakłócenie i osłabienie zdolności bojowej Hutich, zagrażającej globalnemu handlowi i życiu międzynarodowych marynarzy na jednej z najważniejszych dróg wodnych na świecie”. Biden podkreślił, że nie zawaha się podjąć dalszych środków w celu ochrony „swobodnego przepływu handlu międzynarodowego”.
„Bez względu na to, co sądzimy o sprawie Hutich i ich pobudkach”, stwierdził brytyjski minister sił zbrojnych James Heappey, „nie możemy pozwolić im na dążenie do degradacji globalnego handlu jako okupu za osiągnięcie jakichkolwiek celów politycznych czy dyplomatycznych”.
Tak więc, podczas gdy Gazańczycy liczą swoich zabitych, a my cierpliwie czekamy na werdykt MTS w sprawie tego, czy są oni ofiarami ludobójstwa, czy zwykłego masowego mordu, należy stawić czoła znacznie poważniejszemu zagrożeniu dla Wolnego Świata: świętemu prawu firm żeglugowych i naftowych do handlu i osiągania zysków. Jakie prawo wobec walki imperialistów o zyski ma zubożały naród, by w odwecie za rzeź w Gazie ostrzeliwać improwizowanymi urządzeniami izraelskie i płynące do Izraela statki na Morzu Czerwonym? Wypełniając swój moralny obowiązek, rząd Wielkiej Brytanii odwołał się do… „prawa międzynarodowego”!
Od 2015 roku ludność Jemenu jest celem masowej rzezi prowadzonej przez koalicję pod przywództwem Saudyjczyków, wspieraną i uzbrajaną przez USA, Wielką Brytanię i Zachód, w wyniku której 150 000 osób zginęło od zachodniej amunicji, a setki tysięcy kolejnych z powodu głodu i chorób. Historia wojny z rebeliantami Huti to jeden długi ciąg zbrodni wojennych – głód wywołany przez człowieka, bombardowane wesela i pogrzeby, a nawet autobusy szkolne. Z powierzchni ziemi znikają całe rodziny.
Teraz zachodni imperialiści odwołują się do „prawa międzynarodowego”, aby wznowić bombardowanie Jemenu w celu ostrzeżenia przed ingerowaniem w bieżące operacje Izraela oraz ochrony zysków i handlu, co otwarcie przyznają. Dość tu hipokryzji, by się udławić.
Sztuka teatralna
Ze strategicznego punktu widzenia trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek z imperialistów mógł na poważnie wysunąć propozycję tego ataku, który popycha region jeszcze bliżej przepaści.
Imperialiści twierdzą w swoim oświadczeniu, że ich celem było „zakłócenie i osłabienie zdolności bojowej” Hutich, którzy od listopada atakują statki na Morzu Czerwonym. Ale jeśli tak jest, to dlaczego atak został poprzedzony rządowymi oświadczeniami prasowymi, hucznie ogłaszającymi zamiar bombardowania?
„Obserwujcie ten region” – powiedział Grant Schapps prasie dwa dni temu. „Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by przeciwdziałać zagrożeniu” – powiedział gazetom rzecznik Białego Domu na kilka godzin przed atakiem, dając Hutim mnóstwo czasu, by mogli bezpiecznie ukryć swój sprzęt wojskowy. W efekcie cała ta awantura była wyłącznie teatralną sztuką mającą zamaskować bezsilność imperialistów – bardzo kosztowną i ryzykowną sztuką. Nie rozwiąże ona problemów, w jakie się wpakowali. W rzeczywistości może je znacznie pogorszyć.
Zbombardowanie kilku miejsc w Jemenie nie będzie miało najmniejszego wpływu na zdolności bojowe Hutich. Lata zaciekłych bombardowań prowadzonych przez Saudyjczyków nie zdołały ich wysiedlić. Nawet izraelskie bombardowania z powietrza i inwazja lądowa na maleńką enklawę Gazy jedynie nieznacznie osłabiły Hamas i w dalszej perspektywie są skazane na porażkę.
Tylko pełna inwazja lądowa mogłaby złamać potencjał Hutich, ale amerykański imperializm i jego sojusznicy, po klęskach w Iraku i Afganistanie, nie mają na to ochoty. Jednocześnie amerykańska strategia „odstraszania” jak dotąd również okazała się beznadziejną porażką. To prawda, że amerykańskie okręty wojenne stacjonowały w regionie, aby „chronić” statki handlowe, ale zdołało to najwyżej pokazać bezsilność najpotężniejszej marynarki wojennej świata.
Huti nie operują sprzętem zlokalizowanych w kilku zaawansowanych technologicznie obiektach, które można szybko „zlikwidować”. Używają tanich, zdalnie sterowanych, bezzałogowych łodzi wypełnionych prowizorycznymi materiałami wybuchowymi oraz dronów składających się z komercyjnie dostępnych części, które można ukryć bez większego wysiłku oraz szybko i tanio wymienić. Szacuje się, że przeciętny improwizowany dron Hutich kosztuje około 2 tys. dolarów. Natomiast każdy pocisk kierowany, który marynarka USA wystrzeliwuje w celu zestrzelenia pojedynczego drona, kosztuje około 2 mln dolarów za sztukę. Zapasy takich pocisków nie są bynajmniej niewyczerpane.
„To niezwykle słaba reakcja strategiczna i nieopłacalna kalkulacja”, narzekał w grudniu Forbes, „ale mówi [to] nam wiele o stanie amerykańskiego przywództwa wojskowego i politycznego oraz słabnącej potędze Ameryki”. Zachodni imperialiści musieli zrobić coś, by zachować twarz, i wymyślili tę „zmyślną” akrobację, by ratować swój prestiż.
Brak rozsądnego rozwiązania
Ta sytuacja obnaża imperialistów. Garstka słabo uzbrojonych rebeliantów wstrzymuje żeglugę na morzu, które jest wykorzystywane do transportu 15 procent światowego transportu. Główne firmy żeglugowe i koncerny naftowe, w tym BP, już zaczęły przekierowywać ruch wokół Przylądka Dobrej Nadziei, wydłużając czas transportu o tygodnie i zwiększając koszty.
Zwiększy to presję inflacyjną w światowej gospodarce, w czasie gdy wiele firm stoi w obliczu poważnych zakłóceń. Tesla ogłosiła, że będzie musiała zawiesić produkcję pojazdów w swojej niemieckiej fabryce w wyniku niedoboru komponentów, które zwykle docierają tym szlakiem handlowym.
Wszystko to dzieje się w czasie rekordowo niskiego poziomu wody w Kanale Panamskim, co zakłóca handel morski w innej ważnej arterii gospodarczej, a kapitalizm stoi w obliczu potężnych sztormów gospodarczych, które grożą wepchnięciem świata w recesję.
Ale interwencja imperialistów, wysyłających ostrzeżenie, by trzymać się z dala od agresji Izraela i utrzymywać szlaki żeglugowe drożnymi, nie ustabilizuje sytuacji. Zamiast tego imperialiści ochoczo dolewają benzyny do ognia. Ceny ropy naftowej od wczorajszego ataku bombowego wzrosły już o kolejne dwa procent. Ale przede wszystkim imperialiści podkładają ogień pod beczkę prochu w regionie, gdzie wiele reżimów już teraz chwieje się w posadach.
Mamy więc spektakl, w którym Anthony Blinken biega po Bliskim Wschodzie jak bezgłowy kurczak, próbując uspokoić arabskich przywódców i uniknąć eskalacji, podczas gdy stetryczały człowiek w Białym Domu niweczy te wysiłki, nakazując bombardowanie Hutich, którzy jako jedyni w regionie podjęli działania przeciwko Izraelowi.
Jak to wytłumaczyć? Czy amerykańscy imperialiści są szaleni? Być może, ale człowiek na skraju przepaści nie myśli logicznie. Obecna sytuacja jest poza ich kontrolą i z dnia na dzień staje się coraz bardziej chaotyczna. Cokolwiek zrobią teraz imperialiści, nie ma dla nich żadnego rozsądnego rozwiązania. Chcą uniknąć eskalacji, to prawda. Ale bezczynność również nie wchodzi w grę, ponieważ tylko podkreśli ich obecną słabość.
Odpowiedzialność za wojnę w Strefie Gazy i destabilizację Bliskiego Wschodu, nieuchronne działania odwetowe i zakłócenia w handlu morskim (których koszty zostaną przerzucone na barki ubogich w postaci wyższych cen) – wszystko to należy złożyć na barki izraelskiej klasy rządzącej, a przede wszystkim zachodnich imperialistów.
Nie zostaną oni przywołani do porządku ani przez orzeczenia MTS lub MTK, ani przez ONZ, ani przez pokojowe protesty w głównych stolicach. I pomimo faktu, że Biden i Sunak ominęli Kongres i Parlament, nie mamy wątpliwości, że gdyby dali im przyjemność podjęcia w tej sprawie decyzji, politycy klasy rządzącej bez wahania podpisali by się pod imperialistycznymi planami.
Jedynymi prawdziwymi zwolennikami Palestyńczyków i Jemeńczyków w walce z imperializmem są miliardy uciskanych ludzi klasy robotniczej na całym świecie. Aby powstrzymać wojnę w Gazie, uwolnić Palestynę i zapobiec wciągnięciu całego regionu w piekło, musimy obalić imperializm. Tylko rewolucja socjalistyczna może nas od tego wszystkiego uwolnić.
Mówimy:
Ręce precz od Jemenu!
Wolna Palestyna!
Od Gazy po Londyn i Waszyngton: Intifada aż do zwycięstwa! Rewolucja aż do zwycięstwa!